Ciąg dalszy nauczania online… Jakie wnioski obecnie można wysnuć i jak przebiegną egzaminy?
Nauczanie w powodu pandemii uległo zmianie i to oczywiście na gorsze, choć i tak jego poziom wcześniej także nie był wystarczająco wysoki. Od kilku lat zresztą mówiło się, że wymagania na egzaminach ciągle maleją i to do tego stopnia, że zapewne niedługo jedynym pytaniem będzie to: „jak się nazywasz” i pewnie będą tacy, którzy podpiszą się z błędem. Choć to są żarty i czarny humor, to tak naprawdę nie ma w tym nic śmiesznego, szczególnie, że ciągłe nauczanie zdalne owy poziom nauczania jeszcze obniża. Warto więc zastanowić się, jakie wnioski można wysnuć z obecnej formy nauczania, ale także należy zastanowić się, jak przebiegną egzaminy.
Uczniowie mają niepoważny stosunek do nauki
Bądźmy szczerzy, choćby nauczyciele nie wiadomo jak dwoili się czy troili, to nic nie pomoże jeżeli uczniowie nadal będą mieli niepoważny i nieodpowiedzialny stosunek do nauki. Cóż, nietrudno to zauważyć, wystarczy tylko pojechać pierwszym lepszym autobusem, by spotkać dzieciaki w wieku szkolnym, które właśnie podczas jazdy uczestniczą w lekcji online. Tak naprawdę nie są to jednostkowe przykłady, ale bardzo częste sytuacje. Gdy na samym początku wprowadzono lekcje online sporo dzieciaków w ogóle w nich nie uczestniczyła, dopiero, gdy nauczyciele zagrozili nieklasyfikowaniem, ich stosunek do obecności, ale nadal bez zaangażowania, się zmienił. Czy można coś z tym zrobić? Wydaje się, że jedynym sposobem jest radykalne podejście, a więc zastosowanie maksymalnych wymagań wobec uczniów, ale potem zapewne odezwą się głosy rodziców, że ich dzieciaki są przepracowane i zbyt dużo czasu spędzają przez komputerem (jakby to nie była norma). Już niedługo rozpocznie się rekrutacja do szkół ponadpodstawowych i cóż, zapewne wymagania znowu zostaną obniżone. Owszem pandemia nie jest niczyją winą, ale sytuacja wygląda jak wygląda i dlatego też każdy powinien się przyzwyczaić do zmian. Skoro jest nauczanie zdalne, to trzeba do niego podchodzić poważnie.
Uczniowie oszukują i ściągają
Niestety można też wysnuć wniosek, że uczniowie na potęgę oszukują i ściągają. A dzięki lekcjom online jest to łatwiejsze. Są tacy, którzy zasłaniają się brakiem kamery, by podczas sprawdzianu korzystać z sieci i szukać odpowiedzi. Jest też grupa, która niby przypadkiem traci łącze, a podczas chwili rzekomego przerwania połączenia pyta rodziców o odpowiedzi i wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? A to, że rodzice bez skrupułów pomagają oszukiwać. Musimy jeszcze wspomnieć o uczniach, którzy oklejają ściany ściągami i podczas testów z nich korzystają. Takie zachowanie jest nieuczciwe, ale też uczy kombinatorstwa i nie ponoszenia odpowiedzialności za swoje zachowanie. Zbliżają się egzaminy i rekrutacja do szkoły średniej aż strach pomyśleć na jaką „kreatywność” (czyt. „oszustwo”” wtedy pozwolą sobie dzieci.
Rodzice nie uczą odpowiedzialności i uczciwości
Dzieci wynoszą wzorce z domu rodzinnego i naśladują rodziców – to oczywiste, ale i przerażające, skoro tak wiele dzieci oszukuje, a rodzice jeszcze im w tym pomagają. A przecież tak nie powinno być. Gdzie poszanowanie, obowiązek, kodeks pracy, uczciwość? Trudno się potem dziwić, że dzieciaki ściągają skoro rodzice na to przyzwalają, bądź nie widzą w tym nic złego. Czy tak ma wyglądać nasze społeczeństwo? Konkurs matematyczny „Kangur” pokazał jednoznacznie, że rodzice, aby ich dziecko wygrało byli gotowi sami odpowiadać na pytania. Efekt był taki, że tylko w zeszłym roku maksymalną ilość punktów otrzymało tak wiele dzieci.
Jak przebiegną egzaminy?
Egzaminy zapewne zostaną przeprowadzone w maksymalnym reżimie sanitarnym, choć nadal pewnie pojawią się uczniowie z maseczkami na brodzie. Wyniki będą gorsze niż w zeszłym roku, choć wymagania znowu będą niższe. Potem znowu wszyscy ponarzekają na program nauczania, który jest przeciążony.
Są głosy i to coraz częstsze, że ten rok żadnemu uczniowi nie powinien zostać zaliczony, bądź też, że dzieciaki po ustaniu pandemii powinny chodzić do szkoły także przez połowę ferii bądź wakacji oraz w co drugą sobotę. Dzięki temu można by nadrobić nieco zaległości, ale cóż na takie rozwiązanie nie są chętni nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele – w końcu wymagałoby to więcej pracy.